Zapieczony w piekarniku ser camembert (lub brie) nabiera wewnątrz kremowo-płynnej konsystencji. Jeśli dodamy do tego gorące, słodko-kwaśne gruszki z dodatkiem octu balsamicznego to uzyskujemy bardzo smaczne i wszechstronne danie, które może występować w wielu rolach!
Podany „na łożu” z mieszanych sałat będzie smakowitym daniem na śniadanie, lunch lub nawet na kolację.
W towarzystwie lampki wina, sprawdzi się wspaniale jako mała przekąska w czasie spotkania w gronie znajomych.
Może także pełnić rolę deseru 🙂
Inspiracją był ten przepis.
Składniki:
2 krążki sera camembert
1 twarda gruszka (u mnie Konferencja)
1 łyżka oliwy z oliwek
1-2 łyżki octu balsamicznego
sól i pieprz do smaku
1/2 łyżeczki świeżego posiekanego tymianku + kilka gałązek do dekoracji
Wykonanie:
Piekarnik rozgrzać do 190-200 stopni.
Gruszkę obrać i pokroić w drobną kostkę (1×1 cm). Rozgrzać oliwę na patelni i smażyć pokrojoną gruszkę aż lekko zmięknie i się zarumieni (około 5 minut). Dodać ocet balsamiczny* i posiekany tymianek. Smażyć aż sos nabierze konsystencji syropu.
Uwaga: Ilość octu balsamicznego (1 czy 2 łyżki) zależy od własnych upodobań. Ja dodałam 1 łyżkę i dla mnie sos był wystarczająco kwaśny, dostosowany do słodyczy gruszki.
Krążki sera camembert ułożyć na papierze do pieczenia i wstawić do piekarnika. Piec 5-8 minut, aż delikatnie „napuchną”, a ser wewnątrz nabierze kremowo-płynnej konsystencji.
Delikatnie wyjąć na talerz i polać sosem gruszkowym.*
Uwaga: Ja dodatkowo nacięłam każdy krążek na krzyż (jak kopertę) i lekko odwinęłam rogi na zewnątrz tak aby widać było kremowy środek. W powstałe zagłębienie nałożyłam gorące gruszki w balsamico.
Przed podaniem udekorować gałązkami świeżego tymianku.
Smacznego:)
O rrraju! Serowe niebo!
Aniu właśnie to nacięcie sprawia, że danie wygląda obłędnie smacznie. Wypływający ser robi wrażenie!
Doskonały pomysł! Ciekawa jestem tylko czy mój organizm zniesie gruszki podane w ten sposób czy będzie się buntował tak samo jak przy tych świeżych? Chyba będę musiała się przekonać 😉
Kocham pieczonego camemberta! Ale nigdy nie wpadłem na to, aby podać go w ten sposób.. To nacięcie to prawdziwy strzał w 10! Nadaje całości klasy:)) Na pewno następnym razem wykorzystam Twój patent.. Cudne!
Nie bylam przekonana do camemberta z owocami. A potem sprobowalam – i to bylo objawienie! Twoja wersja bardzo mi sie podoba, na pewno kiedys zrobie 🙂
Robiłam także zapiekany camembert, ale bez gruszek. W tej wersji prezentuje się bardzo ciekawie i apetycznie. Chętnie bym takiego spróbowała.
Wspaniały pomysł, ja camambert lubię ze wszystkimi niemalże owocami.
Taki camembert na ciepło może uzależnić:) Pysznie wygląda!
Wygląda pięknie i bardzo smacznie. Bardzo oryginalny pomysł, ja do tej pory znam camemberta tylko w wersji panierowanej i smażonej na głębokim tłuszczu 😉 Pozdrawiam!
Wygląda na cudowne serowe szaleństwo, ale jak to się ma do diety (chyba, że użyję serka light – tylko jak to się odbije na smaku).
😉
ostatnio odkryłam całą cudowność pieczonego camemberta – ale byłam w gościach 😉 teraz sama zrobię 😉 super porpozycja, Aniu! I kreatywnie, i zdjęcia zachwycają! 🙂
Urodziwa przekąska – kusi i strukturą i połączeniem smaków… pozdrawiamy!
wow! ale seeer!!! uwielbiam takie polaczenia smakowe:)
Pyyyyychotka!… Ser w takiej formie to moj ulubiony ser!… Dla ulatwienia sprawy ja wkladam camembert na 1 minute do mikrofalowki na 1000w – taki sam efekt, a znacznie szybciej!… 😉
Przepyszne. Polecam 🙂 Bardzo rozgrzewające, na obecne mrozy – wspaniałe. Podane z lampką wytrawnego, australijskiego wina 🙂
Adria,
Masz rację, że jest to idealne danie na ten mroźny czas! (U mnie rano było -22,5 stopnia!!!)
Cieszę się ogromnie, że Ci smakowało i jednocześnie polecam podobny smakołyk, a mianowicie camembert zapiekany z czosnkiem i podany ze słodko-kwaśnym sosem. Też pycha 🙂
Pzdr gorąco z zamarzniętej Stolicy
Aniado
Aniu,
właśnie dzisiaj nie mogłam się zdecydować, który z tych dwóch camembertów wybrać ale w związku ze wzmożonym zapotrzebowaniem na węglowodany proste wybór padł na ten. Jednak drugi krążek leży w lodówce zatem jutro zapewne polegnie w odsłonie czosnkowej 🙂
A swoją drogą mam ciągły głód słodyczy. Oczywiście biegam w te mrozy jak zwykle i to pewnie stąd, jednak marne to pocieszenie. Czekolady, czekolady, czekolady! 😀
Pozdrawiam ciepło z podmarznietego Wrocławia 🙂
Adria,
Ten głód słodyczy to powszechna dolegliwość 😦
Mój M. zdecydował się wrócić do najbardziej restrykcyjnego etapu diety, bo w ostatnim okresie trochę za bardzo liberalnie podchodził właśnie do słodkości… Ja w ramach małżeńskiej solidarności także odstawiłam słodycze… To dopiero tydzień, ale jest ciężko!
Ty, na szczęście, z tego co pamiętam możesz sobie pozwolić na dobrą czekoladę 🙂
Pzdr gorąco z lodowatej Warszawy
Aniado
Ps. Czy próbowałaś ciasta czekoladowego bez mąki?
Aniu,
nie próbowałam tego ciasta, ale pewnie się skuszę, dziękuję 🙂 Podziwiam Cię za solidarność, a męża za przejście do najbardziej restrykcyjnego etapu diety, zwłaszcza w taką pogodę 😦 Czy taki etap oznacza zupełny brak słodkiego?
Pozdrawiam ciepło,
ada
Adria,
Na podziw raczej nie zasługuję, bowiem moja solidarność małżeńska ma też „drugie dno”… Ja również chętnie zrzucę nabyte ostatnio „przez przypadek”, a zupełnie zbędne, 1-2 kg 🙂
(Jako ciekawostkę dodam tylko, że Mąż po tygodniu schudł 1,5 kg.)
Pzdr Aniado