Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for the ‘Czytelnicy gotują’ Category

kiełki

Dzisiaj oddaję głos kolejnej bohaterce cyklu „Czytelnicy gotują”. Jest nią urocza Daria, kobieta pracująca, Mama i Żona, która z sukcesem umie pogodzić wszystkie te role 🙂

Odkąd „dostałam” swoją własną kuchnię (czyli od czasu przeprowadzki „na swoje” ;)) okazało się, że… gotowanie może być przyjemne!
Więcej, eksperymentowanie z nowymi smakami, zupełnie innymi niż w kuchni moich Mam (bo teściowa to też Mama, prawda? ;)), łączenie ich w potrawy, których dotychczas nikt z nas nie jadł może być naprawdę fascynujące!
I wtedy odkryłam w Internecie… Lepszy Smak!… Objawienie!… To było dokładnie to, czego szukałam! Mając siebie raczej za eksperymentatora niż kucharza, tu znalazłam rozwiązania idealne: w potrawach składników co najwyżej 5 (mój ówczesny limit) w dodatku tylko do wymieszania i jakiejś obróbki termicznej. No po prostu nic dodać nic ująć. A jak usłyszałam od syna: „Mamo, jak zrobię kiedyś konkurs na najlepsze jedzenie, to ta potrawa dostanie pierwsze miejsce” no to już tylko przesłać do Anido i rozpływać się z radości!
Ku mojemu niezmiernemu zdziwieniu, jakiś czas temu otrzymałam od Anido mail z prośbą o podesłanie jakiegoś „zdrowego” przepisu. I tu pojawił się problem… Przecież wszystkie takie przepisy w mojej kuchni pochodziły z… Lepszego Smaku!… Nie było rady, trzeba było improwizować coś „na-winie”, czyli co się nawinie w lodówce ( i w tym przypadku na parapecie 😉 ). Efekt? Sami sprawdźcie!…

Co do samych kiełków, to muszę przyznać, że kiełkownica sprawdza się u nas bardzo dobrze. Z jednym małym ale… Nigdy nie wiem, jak naprawdę smakują „dojrzałe” kiełki, bo moje trzy kiełkowe potwory pożerają je jeszcze zanim roślinki na dobre wystartują!… 😉
Wam także życzę przepysznych eksperymentów z kiełkami, żeby jakoś sobie przyśpieszyć tę tak bardzo oczekiwaną już wiosnę!… SMACZNEGO!

DSC_8668

Aniado:
Od „zawsze” kupowałam w sklepie gotowe, wyrośnięte już kiełki. Jedynym wyjątkiem była rzeżucha, którą rozsiewałam na talerzyku, wyłożonym watą i hodowałam jako dekorację na stół Wielkanocny.
Przyznaję, że dopiero Daria nakłoniła mnie do hodowli kiełków w domu. Zaraz po tym, jak zaczęłyśmy omawiać mailowo nasz wspólny odcinek „Czytelnicy gotują” i ustaliłyśmy, że jego bohaterem będą m.in. kiełki, gotowa byłam pobiec do sklepu i kupić kiełkownicę. Daria uświadomiła mi jednak, że kiełki można hodować na „sto innych sposobów” 🙂
Zapraszam Was zatem do zapoznania się z profesjonalną metodą Darii i moją amatorską. Którą z nich wykorzystacie nie ma znaczenia, bo najważniejszy jest efekt końcowy! W ciągu paru dni będziecie mieć w domu bezcenne źródło witamin i minerałów, prosto z „własnego ogródka”, wprost na wyciągnięcie ręki 🙂

DLACZEGO WARTO JEŚĆ KIEŁKI?
Kiełki to ziarna zbóż, które rozpoczęły okres wegetacji. I w tym tkwi tajemnica ich szczególnych właściwości. Natura w ziarnach zachowuje i przekazuje następnym pokoleniom zbóż najcenniejsze składniki i właściwości danej rośliny. W trakcie kiełkowania tych ziaren uwalniają się enzymy, które powodują wytwarzanie dużej ilości witamin. Ziarna zawierają także główne składniki pokarmowe, czyli białka, tłuszcze i węglowodany. Dzięki procesowi kiełkowania oraz specjalnym, uwalnianym w tym procesie enzymom zostają one rozbite ze związków złożonych na proste, a w tej postaci są znacznie łatwiej przyswajane przez nasz organizm. (Źródło: tutaj)

JAK HODOWAĆ KIEŁKI?
Daria – w tzw. kiełkownicy (metoda profesjonalna)
Moja kiełkownica to zestaw trzech plastikowych głębszych tac postawionych na sobie, z dziurką na odpływ wody i z dodatkowym pojemnikiem na dole, żeby zebrała się przelana woda.
Kupuję nasiona na kiełki w paczuszkach. Teraz jest „sezon” i dużo jest ich w ofercie. Owe nasiona wysypuję prosto na tacki i raz dziennie przelewam wodą. Nie zostawiam jej w dolnym pojemniku, bo kiełki wtedy szybko pleśnieją. Z reguły po 3 dniach można się już delektować kiełkami 😀 (Jest to czas przybliżony, w zależności od rodzaju kiełków.)
Kiełki można wysiewać co drugi dzień, to wtedy ma się „ciągłość” dostaw 😉

kiełki 1

Aniado – w słoiku (metoda amatorska)
Wsypać kiełki do słoika. Zalać zimną wodą tak aby przykryła kiełki. Słoik przykryć podwójnie złożoną gazą obwiązać gumką recepturką. Obciąć nadmiar gazy. (Ja tego nie zrobiłam za pierwszym razem i po paru dniach brzegi gazy zżółkły i wyglądały mało apetycznie.)
Przechylając słoik „odcedzić” nadmiar wody do zlewu, a słoik ustawić na drugim (tak jak to widać na zdjęciach), aby reszta wody mogła swobodnie spływać. Słoik pozostawić na blacie kuchennym w zacienionym miejscu.
Przepłukiwać (napełniać zimną wodą i odcedzać; bez konieczności zdejmowania gazy) 2 razy dziennie (rano i wieczorem). Kiełki są gotowe po 5-7 dniach.
Wyrośnięte kiełki trzymam w lodówce w słoiku przykrytym folia przezroczystą. Zapobiegam w ten sposób ich „przerośnięciu”, a jednocześnie utrzymuję ich świeżość nawet do tygodnia!

kiełki

KTÓRE KIEŁKI WYBRAĆ?
Daria: Nam najbardziej smakuje fasola mung, lukrecja i pszenica, bo nie są piekące. Raczej powiedziałabym, że są słodkie i smakują zupełnie jak taki bardzo młody groszek prosto z ogródka 🙂 MNIAM!

Aniado: Uwielbiam te drobne i zdecydowane w smaku. Moimi faworytami są stanowczo kiełki rzodkiewki. Mają smak młodych rzodkiewek, tych które w czasie jedzenia miło szczypią w język. Na drugim miejscu, ex aequo, są delikatne „nitki” kiełków lucerny i brokuła.

Przepis Darii:
SUR-ŁATKA (czyli surówko-sałatka) BROKUŁOWA
1 brokuł
½ główki sałaty lodowej
kiełki pszenicy (wychodowane na własnym parapecie;))
oliwki
parmezan
oliwa
suszony koper (!)
sól
oregano, bazylia, tymianek… – co lubimy! 😉

Brokuła ugotować na półtwardo.*
*Uwaga: Brokuła wkładam do takiego specjalnego naczynia do gotowania w mikrofalówce (miska z przykrywką z Tupperware), dodaję 2 łyżki wody i 3-4 większe płatki słonego masła (już nie solę, bo dla nas to starczy). No i do mikrofalówki na 800W 4,5 – 5 min. Potem jeszcze na chwilę zostawić w mikrofalówce, wyjąć, zamieszać nie otwierając i… voila! można jeść! 😉 (lub dodać do sałatki!)
Sałatę porwać na kawałki. Wsypać odsączone oliwki, dodać kiełki (ile mamy ochoty, ale te z pszenicy są niesamowicie słodkie…), a parmezan zetrzeć na płatki obieraczką do warzyw (nie jest zbyt prosto, ale jak się poćwiczy, to jakoś idzie ;)).
Dodać ostudzonego brokuła i wymieszać. W zasadzie to można dodać tu wszystko, na co macie ochotę, lub co musicie „zneutralizować” i tak będzie pysznie.Oliwę wymieszać w miseczce z solą i przyprawami, polać sur-łatkę i lekko wymieszać.
Smacznego

Aniado:
Sur-łatka jest bardzo zielono-smaczna 😉
Metoda błyskawicznego gotowania brokuła już na stałe zagościła w naszej kuchni. Ja co prawda nie mam takiego specjalnego naczynia do gotowania w kuchence mikrofalowej, ale używam zwykłego szklanego naczynia żaroodpornego z pokrywką i też działa 🙂
W miejsce sałaty lodowej użyłam endywii oraz pominęłam koper, który (niestety!) nie wszystkim u nas w Rodzinie smakuje. Parmezan (z lenistwa) starłam na grubej tarce.
Mniam 🙂

DSC_9461

Read Full Post »

FENNEL, RED PEPPER AND ARUGULA SLAW

Dzisiaj kolejny przepis „zza Atlantyku”:

Festiwal sałatek tak określiłabym swój debiut w zabawie „Czytelnicy gotują”.
Dzisiaj w ramach festiwalu sałatka z koprem włoskim w roli głównej,
w niekonwencjonalnym połączeniu z rukolą.
Zachęcam do poznawania nowych smaków, a ta sałatka daje Wam na to dużą szansę 🙂
Libra

Składniki: (8 porcji)
1 duża bulwa kopru włoskiego, usunąć łodygi, wyciąć głąb, pokroić na cienkie paseczki (najlepiej w robocie kuchennym)
1/3 szklanki pokrojonej w kostkę czerwonej papryki
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka octu z czerwonego wina
1 łyżeczka octu balsamicznego
½ łyżeczki musztardy Dijon
½ łyżeczki soli
½ łyżeczki cukru
świeżo mielony pieprz (do smaku)
1 szklanka listków rukoli pokrojonych na paseczki.



Wykonanie:

Zagotować w średnim rondelku osoloną wodę, wrzucić pokrojony koper włoski i gotować 5 s. Odcedzić i przepłukać zimną wodą aby przerwać proces gotowania. Osuszyć ręcznikami papierowymi.

Zblanszowany koper włoski wymieszać z pozostałymi składnikami, za wyjątkiem rukoli. Przykryć i schłodzić w lodówce przez 3 godziny (lub całą noc).

Wyjąć na 30 minut przed podaniem, aby sałatka nabrała temperatury pokojowej. Wymieszać z listkami rukoli i doprawić do smaku.

Smacznego 🙂

Komentarz Aniado:
Sałatka ta od razu zwróciła moją uwagę ze względu na koper włoski. Jest to warzywo nadal jeszcze bardzo mało znane w Polsce, a jednocześnie stanowczo warte rozpropagowania!

Sałatka jest aromatyczna (za sprawą delikatnego anyżkowego posmaku jaki ma koper włoski) oraz „z charakterem” (a to dzięki papryce i rukoli). Według mnie pasuje tak samo dobrze jako dodatek do zimnych wędlin jak i do pieczonych mięs oraz ryb.

Jej dodatkową (ale jakże ważną!) zaletą jest fakt, że można (a nawet trzeba!) przygotować ją z wyprzedzeniem, tak aby smaki się połączyły!

Wyprzedzając pytania, uprzejmie donoszę, że sałatka smakowała nawet tym, którzy anyżkowego aromatu nie darzą miłością 😉
Moja wersja sałatki pokrywała się prawie całkowicie z tą zaproponowaną przez Librę. Jedynym odstępstwem była „konsystencja” kopru. Zamiast kroić w paseczki pozwoliłam sobie zetrzeć go na grubej tarce.

Libra,
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za udział we wspólnej zabawie 🙂
A Was moi Drodzy zapraszam na kolejne odcinki „Czytelnicy gotują” już wkrótce!

Pzdr Aniado

Read Full Post »

Trochę długo kazałam Wam czekać na kolejne odcinki „Czytelnicy gotują”… ale jestem przekonana, że było warto!
Dzisiejszy odcinek nosi tytuł „Po dwóch stronach Atlantyku”, a jego współautorką jest Libra i jej oddaję głos:

CELERY ROOT, CARROT AND PEAR REMOULADE

Czytelnicy gotują – świetna propozycja dla tych, którzy nie marzą o własnym blogu kulinarnym, ale chcieliby czasem podzielić się z innymi przepisami z własnego zeszytu.
Aniu, dziękuję za zaproszenie!

Remoulade z selera korzeniowego, marchewki i gruszek zaskoczy Was nie tylko prostotą składników ale również soczystym, łagodnym smakiem, który bardzo dobrze komponuje się z plasterkiem szynki westfalskiej lub wędzonego łososia. Jeśli do tego dodamy kromkę chleba domowego wypieku to… Proszę sprawdźcie sami!

Co do chleba…
Od paru lat Mąż mój bawi się w piekarza i muszę przyznać, że z powodzeniem.
Dla ścisłości dodam, że gdy przejął On obowiązki pieczenia chleba to od razu zakupił maszynę do jego wypieku. Tak, tak mężczyźni są praktyczni i… wygodni. 🙂 Jednak chleb z maszyny po jakimś czasie nam się znudził. Podsuwałam Mężowi różne proste „chlebowe” przepisy. On je „dopracowywał” mieszając mąki, zmieniając czas i temperaturę pieczenia. Aktualnie Mąż piecze chleb według przepisu „bez wyrabiania ciasta”. Chleb jest bardzo smaczny, ma chrupiąca skórkę i jest… niebezpieczny… można go jeść i jeść!

Libra

Składniki:
1 duży seler korzeniowy, obrany i utarty na grubej tarce
1 duża marchew, obrana i utarta na grubej tarce
2 dojrzałe, ale twarde gruszki, przecięte na pół, wydrążone gniazda nasienne i starte na grubej tarce
3 łyżki soku wyciśniętego z cytryny
1 szklanka lekkiego majonezu
1/3 szklanki drobno posiekanej cebuli dymki (zwanej po drugiej stronie Atlantyku „zieloną cebulką”)
1 łyżka musztardy Dijon
1 łyżka posiekanego świeżego estragonu (lub 1 łyżeczka suszonego)
3 łyżki posiekanej natki pietruszki

Uwaga: Ilość sosu jaka będzie potrzebna do sałatki zależy od wielkości warzyw i gruszek jakie użyjemy. Proponuje dodawać sos sukcesywnie lub tez zrobić go proporcjonalnie mniej.
Poza tym bardzo pomocny jest robot kuchenny, który wykorzystałam do tarcia warzyw i gruszek.

Wykonanie:
Do miski włożyć startego selera, marchew oraz gruszki. Dokładnie wymieszać. Z pozostałych składników (za wyjątkiem natki pietruszki) przygotować sos i doprawić nim sałatkę. Miskę przykryć szczelnie folią i wstawić do lodówki na minimum 3 godziny (ale można trzymać ją nawet do 3 dni).
Wyjąć na 30 minut przed podaniem aby nabrała temperatury pokojowej. Posypać natką i przyprawić do smaku solą oraz pieprzem.
Smacznego  🙂

Komentarz Aniado:
Bardzo byłam ciekawa reakcji mojej Rodziny na tę sałatkę… Seler nie cieszy się u nich bowiem zbyt dużą popularnością…
Libra sugerowała, że sałatka ta idealnie pasuje do wędlin i wędzonego łososia, a ja postanowiłam podać ją do… mięs z grilla. Okazało się to przysłowiowym „strzałem w 10”  🙂
Steki z polędwicy wołowej oraz delikatnie przyprawiona karkówka komponowały się z tą sałatką wprost wybornie zarówno pod względem smaku jak i wyglądu! A przy stole trwał prawdziwy bój o to, aby dla każdego starczyło!
Do przepisu, zaproponowanego przez Librę, wprowadziłam tylko małe zmiany.
Mój sos przygotowałam z 3 łyżek majonezu i 3 łyżek jogurtu naturalnego oraz pominęłam natkę, której moja najstarsza Córka wprost nie znosi… W związku ze zmniejszeniem ilości sosu, do doprawienia wystarczyła tylko 1 łyżka soku z cytryny.
Gorąco polecam 🙂

Libra,
Bardzo dziękuję za wspaniały przepis i lekcję angielskiego… Dzięki tej sałatce nauczyłam się bowiem nowego słowa „tarragon” czyli po polsku „estragon” 🙂
A Was moi drodzy, zapraszam jutro, po kolejne danie zza Atlantyku!
Pzdr Aniado

Read Full Post »

Dzisiaj kolejny przepis Ani, która podjęła wyzwanie i jako pierwsza występuje w nowym blogowym cyklu: „Czytelnicy gotują” 🙂

Zapraszam Was serdecznie i oddaję głos Ani:

No to teraz już odważniej – coś mojego –  SKRZYDEŁKA  łatwe, ziołowe i każdy może dopasować ich smak do własnych upodobań – potrawa z cyklu proste i szybkie.
Moje smaki to zioła prowansalskie, czubryca zielona, pieprz cayenne i słodka papryka.

Składniki:
1 kg (około 10-12 sztuk) skrzydełek kurzych (moje zwykle są z MAKRO, bo tam są najlepiej oczyszczone np. z resztek piór)
oliwa

Przyprawy:*
2-4 łyżki ziół prowansalskich (i/lub tymianku/innych ulubionych)
pieprz cayenne (użyta ilość w zależności od gustu i odporności na ostrość)
około 1-2 łyżki słodkiej papryki zamiennie z papryką słodką wędzoną
około 1-2 łyżki czubrycy (czubricy) zielonej
sól
oliwa
1 łyżka otrębów (opcjonalnie)

*Uwaga: Zestaw ziół jest bardzo dowolny, najlepiej wybrać swoje ulubione. Elementem stałym jest papryka, czubryca (czubrica) i pieprz cayenne.

dodatkowo:
duża foliowa torebka (najlepiej strunowa, z zamknięciem)

Wykonanie:
Wszystkie zioła wsypać do torebki foliowej.
Ze skrzydełek odciąć ostatnią, najmniejszą część, oprószyć delikatnie solą i włożyć do mieszanki ziół. Zamknąć torebkę i potrząsać aż zioła oblepią skrzydełka. (Uwaga: Zioła muszą dotrzeć „w każdy zakamarek”). Wstawić do lodówki na 6-12 godzin (najlepiej na całą noc).

Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Ułożyć przyprawione skrzydełka. (Uwaga: Można dodatkowo oprószyć je mielonymi otrębami.)
Skrzydełka skropić/spryskać oliwą (nadającą się do wysokich temperatur) i wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na 25 minut. (Uwaga: Najlepiej piec z włączonym termoobiegiem.) W połowie pieczenia obrócić skrzydełka na druga stronę, aby były równomiernie przyrumienione.

Upieczone skrzydełka powinny być chrupiące, a jednocześnie soczyste.

Podawać na gorąco lub na zimno jako danie piknikowe.

Smacznego 🙂

Komentarz Aniado:
Skrzydełka piekłam już wielokrotnie, ale w przepisie Ani bardzo zaintrygowała mnie… czubryca zielona. To była dla mnie zupełna nowość. Pojawiły się pytania: „Co to jest? Gdzie to kupić?!”

Odpowiedź na pierwsze pytanie była prosta. Wystarczyło chwilę poszukać w otchłaniach internetu:
Czubryca (czubrica) to przyprawa uzyskiwana z cząbru górskiego (łac. Satureja montana), gatunku spokrewnionego z bardziej u nas znanym cząbrem ogrodowym. Pochodzi z terytoriów Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu. Hodowana jest w wielu krajach, m.in. w Bułgarii. Czubrica posiada mocny, przyjemny zapach oraz gorzki i cierpki smak. Zawiera masło eteryczne i wiele witamin, m.in. witaminę C. Wysuszona czubrica ma mocniejszy aromat niż świeża. W kuchni bułgarskiej czubrica należy do najbardziej preferowanych przypraw. Dodaje się ją do ciężkostrawnych potraw, takich jak fasola, soczewica, dania z mięsem baranim i jagnięcym, oraz do zup.
Czubrica stymuluje działanie żołądka i jelit. Działa pobudzająco na wydzielanie kwasów żołądkowych, łagodzi wzdęcia i obniża ciśnienie. Używa się ją jako lekarstwo przy problemach z trawieniem i wysokim ciśnieniem.
(Źródła informacji: Wikpedia oraz portal „Wszystko o Bułgarii”)

Szybkie rozwiązanie drugiego problemu przyniosła wycieczka do pobliskiego supermarketu „Piotr i Paweł”. 🙂

Moim głównym odstępstwem od przepisu Ani był inny „kształt” skrzydełek. Zazwyczaj dzielę skrzydełka na trzy części (dwie największe wykorzystuję do pieczenia, a z najkrótszych gotuję rosół). Robię tak ponieważ skrzydełka są wtedy bardziej podobne do tych, które wprost uwielbia mój Syn, czyli… „delicji z KFC” 😉

Aby móc osobiście skomentować Ani przepis, skrzydełka musiałam upiec dwa razy… Za pierwszym razem zniknęły zanim ich spróbowałam… O uwiecznieniu na zdjęciach mowy wręcz nie było!
Za drugim razem wykazałam się już większą przebiegłością 😉

Skrzydełka z przepisu Ani są naprawdę pyszne! Na pochwałę zasługuje genialne wprost połączenie smaków, a same skrzydełka są bardzo soczyste i apetyczne 🙂
Ja podawałam je dodatkowo z sosem tzatziki (gęsty jogurt + czosnek + utarty na grubej tarce świeży ogórek + szczypior + sól).
Mniam 🙂

Wczorajszy przepis na trufelki i dzisiejszy na skrzydełka zawdzięczam Ani, warszawiance, kobiecie pracującej, Żonie oraz Mamie dwójki dorosłych dzieci.
Aniu, bardzo dziękuję 🙂

Read Full Post »



Zgodnie ze wcześniejszą zapowiedzią, w ten weekend mój blog przekazuję w ręce Ani:

„Czytelnicy gotują” – pomysł genialny!
Propozycja otwierania cyklu – paraliż i strach – to jak otwarcie własnej restauracji i nagle błysk TRUFLE MARYLI nieco zmienione, ale jednak Maryli. Własnoręcznie zrobione, poprawiające nastrój i olśnienie – dietetyczne – tylko suszone owoce, orzechy, kakao. Już nie wspomnę, że pierwszy raz gdy je jadłam popijane były szampanem.”

TRUFLE MARYLI

Składniki: (30-35 sztuk)
1 szklanka suszonych śliwek bez pestek (niesłodzonych) – można także zastąpić rodzynkami lub suszonymi morelami, lub ich mieszanką
1 szklanka suszonych daktyli bez pestek (niesłodzonych)
1 szklanka orzechów np. włoskich, migdałów lub laskowych
4 łyżki syropu z agawy (lub miodu)
1/2 szklanki gorzkiego kakao (sypkiego)
1/2 lub cała stopiona tabliczka gorzkiej czekolady (najlepiej zacząć od 1/2)
chlust koniaku/brandy/likieru pomarańczowego (tj. 3-6 łyżek)

dodatkowo:
sypkie kakao/mielone orzechy lub migdały/wiórki kokosowe do obtoczenia trufli

Wykonanie:
Suszone śliwki, daktyle i orzechy zmielić w maszynce do mięsa. Następnie dodać pozostałe składniki i zmiksować na jednolitą masę o konsystencji łatwej do zlepiania (raczej gęstej i mazistej). Można masę włożyć do lodówki wtedy łatwiej formuje się kulki. Z masy lepić kulki i obtaczać je w mielonym kakao lub np. mielonych orzechach, migdałach, czy wiórkach kokosowych.

Uwaga: W trakcie lepienia polecam moczyć ręce w zimnej wodzie. Ułatwia to znacznie formowanie kuleczek.

Gotowe trufle przechowywać w lodówce.

Smacznego 🙂

Komentarz Aniado:
Trufle robiłam pierwszy raz w życiu! Zmieliłam składniki, robot wymieszał masę, a samo formowanie kulek to już była czysta przyjemność!

Smak… przeszedł moje oczekiwania, a same trufle cieszyły się tak dużym powodzeniem, że zniknęły w przysłowiowym „oka mgnieniu”!
Mój Syn (lat 12!) już zapowiedział, że będzie to danie, które sam przygotuje na najbliższe Święta Wielkanocne 😉

Trufle przygotowałam trzymając się Ani przepisu w 99%… Od siebie dodałam jedynie 1 łyżkę soku cytrynowego, a kilka trufli, dla większego urozmaicenia, obtoczyłam w maku…

Były naprawdę PYSZNE! Gorąco polecam 🙂

Aniu, dziękuję za wspaniały przepis, a Was Moi Drodzy, zapraszam jutro na kolejne danie tej samej Autorki 🙂

Pzdr Aniado

Read Full Post »